Nie buty
lecz buciki
rozmoczone wodę z kałuży
rozklejone długim dreptaniem po
asfalcie
rozdarte nagłym spotkaniem
z upartym gwoździem
rozmyte zatknięciem z mokrymi
liśćmi malującej trawy
czuwają pod łóżeczkiem
mówiąc co wieczór „dobranoc”
Nie buty
lecz buciki
rozmoczone wodę z kałuży
rozklejone długim dreptaniem po
asfalcie
rozdarte nagłym spotkaniem
z upartym gwoździem
rozmyte zatknięciem z mokrymi
liśćmi malującej trawy
czuwają pod łóżeczkiem
mówiąc co wieczór „dobranoc”
Gdyby tak można było w sklepie na rogu lub supermarkecie dostać smak życia Ten, za którym tęsknię i ten, dla...